sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 8

Niezauważalnie wymknąłem się przez okno znajdujące się w pokoju. Pobiegłem do chłopaków i oświadczyłem im, że wrócił Zayn wraz z Harrym ale są pijani i nic nie zauważą. Wziąłem jeszcze gitarę i skierowaliśmy się wszyscy w stronę powrotną. Po 10 minutach byliśmy już w naszej siedzibie gdzie czekał na nas Liam

- I jak? Udało się? - zapytał się
-Proszę - wyciąłem schowaną figurkę i mu ją podałem - Ale nadal nie wiem czemu ona jest dla was tak cenna 
-Może nie jest dużo warta ale strata jej sprawi ogromny ból Malikowi
-Czemu tak bardzo wam zależy na tym? Czemu chcecie go zranić? - zadawałem pytanie po pytaniu, po prostu byłem bardzo ciekawy
-Chłopcy zostawcie nas - skierował te słowa do Zenka i Kacpra
-Odpowiedz mi na to pytanie - usiadłem koło niego na kanapie
-Nie powinno Cie to interesować - chwyciłem za figurkę i podniosłem się
-Jeśli nie to ja sobie idę . Załatwiłem Ci figurkę, więc wyjaśnienia mi się należą
-A nie wystarczy Ci samo to, że będziesz należał do naszego gangu?
-Niee 
-Ale jesteś uparty . Dobra opowiem Ci to - usiadłem z powrotem na fotel i kiwnąłem głową na znak, że może zaczynać opowiadać
-Ja i Zayn byliśmy przyjaciółmi. Jednak z biegiem czasu przestaliśmy się dogadywać. On znalazł sobie lepsze towarzystwo. Zaczął zadawać się z podejrzanymi ludźmi a odstawił na dalszy plan. Rozmawiałem z nim o tym ale ten tylko się wkurzył. Gdy zagroziłem mu, że powiem o wszystkim jego rodzinie ten podrzucił mi do mieszkania kilo amfetaminy i zadzwonił na policje. Dostałem rok więzienia ale za dobre sprawowanie wyszedłem wcześniej. Tam właśnie poznałem Kacpra i Zenka ale to już inna historia
-Zemsta nic nie da - powiedziałem po wysłuchaniu Liama
-Może nie ale widok wkurzonego Malika to czysta przyjemność. Sam się o tym dowiesz
-Ale jedno mogę przyznać skurwiel to z niego jest 
-Ubieraj się idziemy - oznajmił mi chłopak
-Do mieszkania, do mnie

Ruszyliśmy. Wyszliśmy z zaniedbanego ciemnego budynku na świeże powietrze. Cały czas zastanawiałem się czemu właśnie Harry zadaje się z Zaynem? Czemu właśnie takie towarzystwo sobie wybrał? Co mu to da?
Mijaliśmy przechodnich którzy dziwnie patrzyli się na Liama. Widać było strach w ich oczach. Bali się go! Bali się drobnego, spokojnego chłopaka. A może to tylko pozory? Może oni znają go bardziej niż ja? Wiedzą co robi, czym się zajmuje?

-Nadal chcesz dołączyć do mojego gangu? - zapytał chłopak gdy wchodziliśmy do zadbanego, wielkiego bloku. Wsiedliśmy do windy. Pojechaliśmy na 14 piętro. Wszystko było zadbane. Nie czuć było tego smrodu który znajdował się na klatce Harrego. Widać ludzie dbali tu o dobrą atmosferę i warunki dla mieszkańców.
-Nie wiem sam. Ja się tu raczej nie nadaje. To nie dla mnie 
-Czemu? Jesteś odpowiedni
-Jestem zbyt miły. Dopiero co ukradłem figurkę a mam już wyrzuty sumienia. Nie powinienem tego robić
-Oddaj krew albo pomóż komuś. Przejdzie Ci. Też tak miałem ale tym bardziej jeśli sprawiasz wrażenie miłego i sympatycznego nikt Cie o nic nie będzie posądzał. Uwierz mi - powiedział gdy wysiadaliśmy i skierowaliśmy się w kierunku jego mieszkania. Liam otworzył drzwi po czym wszedł, naśladując go zrobiłem to samo. Mieszkanie miał wielkie. Wszystko dobrze zgrane. Wystrój pasował do chłopaka. Po lewej stronie znajdowała się kuchnia a na przeciwko niej salon . Właśnie tam się skierowaliśmy. Usiadłem na kanapie a Liam dołączył do mnie po chwili. Miał ze sobą laptopa. Przysunął się do mnie i coś mi zaczął pokazywać
-Idź do tej kliniki. Oddaj szpik, bo jakiejś starej babce jest potrzebny i wróć tu do mnie 
-I co? Myślisz, że to coś da? Że zapomnę o tym, że kogoś okradłem? 
-Miejmy nadzieję, że tak - chłopak zaczął zapisywać coś na kartce - Tu masz adres kliniki do której masz się zgłosić 
-Emm dzięki - chwyciłem papierek i schowałem go do kieszeni
-Obróć się jeszcze do domu po jakiś dokument tożsamości, bo pewnie przy sobie nie masz - dopowiedział patrząc na mnie. Ehh jak Ty mnie dobrze znasz! Nigdy nie nosiłem ze sobą dowodu, bo nie miałem takiej potrzeby... Podziękowałem mu jeszcze raz i wyszedłem z mieszkania

------------------

Nigdy się nie spodziewałem, że będę musiał jeszcze kiedykolwiek odwiedzić to miejsce. Zatrzymałem się przed bramką. Wziąłem głęboko oddech i modliłem się w myślach żeby nie spotkać w domu ojca. Wpisałem kod do bramki. Drzwi się otworzyły. Nie zmienili jeszcze kodu? Dziwne, zawsze co miesiąc był zmieniany kod ...
Mijałem po kolei posągi znajdujące się w ogrodzie po czym skierowałem się do głównych drzwi domu. Otworzyłem delikatni drzwi tak aby nikt mnie nie zauważył. Przecisnąłem się przez nie niczym ninja i czym prędzej pobiegłem do swojego pokoju. Wszystko w nim znajdowało się w takim samym stanie jak ja go zostawiłem. Chwyciłem torbę znajdującą się pod łóżkiem i zacząłem pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy między innymi ubrania. Dalej miałem na sobie rzeczy Harrego. Przebrałem się po czym spakowałem jego rzeczy do worka przyklejając na nią karteczkę z adresem na który ubrania mają zostać wysłane. Wiedziałem, że sprzątaczka przyjdzie wysprzątać w moim pokoju, więc zobaczy "paczkę" i odeśle ją na wskazany adres.
Wziąłem jeszcze telefon i portfel. Zajrzałem do środku znajdował się w nim mój dowód i moja karta kredytowa. Miejmy nadzieję, że nie zablokowali mi jeszcze dostępu do konta . Przebrany i spakowany wyszedłem z domu dziękując, że nikogo nie było . Chwyciłem telefon do ręki i zadzwoniłem do taksówkę. Po 10 minutach znalazłem się już pod szpitalem gdzie miałem oddać szpik potrzebującej. Z spuszczoną
głową szedłem przed siebie. Błąkałem się po korytarzach szpitalnych. Nie wiedziałem gdzie mam w ogóle iść załatwić tą sprawę.

-Może panu w czymś pomóc? - zaczepiła mnie blondynka ubrana w fartuch. Musiała być pielęgniarką w tym szpitalu
-Gdzie mogę oddać ...

Przerwałem ponieważ zauważyłem kobietę średniego wzrostu około 50 lat. Wychodziła z sali szpitalnej . Miała na sobie okulary.Popatrzyła w moją stronę po czym spuściła głowę i ruszyła w przeciwnym kierunku

-Emm wie pani co to za sala? - zapytałem pokazując palcem
-Sala przyjęć. Wie pan przyjmujemy tam pacjentów 
-Dziękuje

Odpowiedziałem grzecznie i pobiegłem za kobietą, dogoniłem kobietę. Chwyciłem ją za ramię na co ona gwałtownie się obróciła

-Wiem, że to głupio zabrzmi ale jest pani podobna do mojej mamy
-Louu to ja - ściągła okulary, widać było jej wielki sinika pod okiem
-Kto Ci to zrobił? - oprócz sinika miała jeszcze pękniętą wargę
-Ojciec - potwierdziła moje słowa kiwnięciem głowy
-Czemu? 
-Odtąd co Ciebie nie ma ojciec wraca z pracy zdenerwowany i wyżywa się na mnie. Gdyby Ciebie wtedy nie zamknęli on nie musiałby zajmować się klubem i by tego nie było
-Chcesz powiedzieć, że to moja wina? 
-Nie synu, nie o to mi chodziło. On mnie kocha i Ciebie też.
-Zabije drania za to, że Ci to zrobił
-Nie mieszaj się w to. Najlepiej jak nas zostawisz - powiedziała po czym wyszła ze szpitala
-Zabije skurwiela obiecuje - udarłem się ale nie zwróciła uwagi na to

-----------------

I mamy 8 rozdział. Musieliście trochę poczekać ale mam nadzieję, że będziecie zadowolenie z tego rozdziału...


Przepraszam Olivie i dziękuje jej za motywowanie mnie i pisanie mi ciągle żebym wzięła się w garść i napisała rozdział . THANKS YOU OLI