sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 3.



*perspektywa Harry’ego*
Kiedy jechaliśmy samochodem po raz kolejny się zamyśliłem. Zastanawiałem się dokąd mam pojechać? Kiedy byłem na komisariacie i czekałem na rozmowę z Louisem niechcący podsłuchałem jak jego ojciec się wydziera i zabrania mu wrócić do domu. Nie miałem zielonego pojęcia co zrobić z tym faktem, więc sam nie wiem dlaczego jedynym pomysłem jaki wpadł mi do głowy, było moje mieszkanie. Prawdopodobnie nie było nawet w połowie tak wypasione jak jego dom, ale mam to w dupie. Ważne, że w ogóle ma gdzie spać, niech się cieszy. Myślenie zajęło mi praktycznie całą drogę, bo nim się spostrzegłem byliśmy już pod moim mieszkaniem. 

- Już jesteśmy – odezwałem się, a chłopak spojrzał na mnie zarówno z ciekawością jak i zaintrygowaniem wypisanym na twarzy.
- Co my tu robimy?
- A jak Ci się wydaje? Wysiadaj i nie zadawaj tyle pytań, bo mnie to wkurwia, jasne? – powiedziałem. 

Bardzo chciałem, żeby wreszcie przestał pytać mnie dlaczego go uratowałem? Dlaczego wpłaciłem tą kaucję? Dlaczego mu pomogłem? A chuj wie dlaczego to zrobiłem. Może dlatego, że to po części była moja wina. Nie powinienem sprzedawać takiemu typkowi żadnego towaru, nie ważne ile by mi zapłacił. Widać było, że sobie z tym nie poradzi. Był zwykłym mięczakiem i idiotą. Tak samo jak ja kiedy mu to sprzedałem, ale teraz i tak już za późno więc nie mam zamiaru się nad tym użalać.
- Powiedz mi przynajmniej dokąd idziemy, bo ja też zaczynam się denerwować. – wypalił po chwili ciszy.
- Idziemy do mojego mieszkania. – powiedziałem wchodząc do wysokiego budynku, w którym mieszkałem. 

Chwilę nam to zajęło, ponieważ mieszkałem na ostatnim piętrze, a tam nie było windy. Lubiłem to miejsce, ponieważ nie miałem żadnych natarczywych sąsiadów i nie przeszkadzało mi to, że codziennie muszę przemierzać tyle schodów. Louis, widać było, że nigdy wcześniej nie był w takim miejscu, bo rozglądał się po nim, tak jakby miał 3 głowy. Nie rozumiem po co było mu pakowanie się w te całe narkotyki, ale tym razem to ja miałem przewagę i mogłem mu zadawać tyle pytań ile mi się podobało. W końcu idziemy do MOJEGO domu.

- Dlaczego mieszkasz w takim miejscu? – zapytał mnie. Widać było, że całe to miejsce nie przypadło mu zbytnio do jego „wyrafinowanego” gustu.
- Przeszkadza Ci fakt, że masz gdzie spać? – zapytałem, po raz kolejny nie myśląc nad konsekwencjami moich słów. Potrafię być takim idiotą…
- Mam tu spać? – zapytał kiedy już weszliśmy do mojego mieszkania. 

Wszedł, porozglądał się po wszystkich pokojach w domu, widać było, że jest rozczarowany, ale ja serio miałem to w dupie. Patrzyłem się na niego i zastanawiałem dlaczego w ogóle przyszedł do mnie po te dragi. Mój niewyparzony język po raz kolejny dał o sobie znać i mimo, że nie chciałem wcale tego wiedzieć zapytałem.

- Po co Ci to w ogóle było?
- Ale co masz na myśli? – oderwał wzrok od wystroju mojego domu i spojrzał na mnie. Jego oczy były bardzo niebieskie i błyszczały. Pierwszy raz w życiu widziałem tak piękne oczy. Można było w nich utonąć. Chwileczkę, co ty pierdolisz, Styles? O czym ty teraz myślisz, poojebało Cie?
- Mam na myśli to całe zamieszanie z narkotykami. Błagam Cię, wyglądasz jakby niczego, nigdy Ci nie brakowało, a jednak chciałeś jeszcze więcej i przez to jak mniemam straciłeś wszystko inne. Po co Ci to było? – Chuj Cie to obchodzi, Harry? A dobra, co się będę oszukiwał. To było bardzo interesujące, biorąc pod uwagę, że spał w moim domu chciałem po prostu wypytać się po co w ogóle mu to było. Chciałem się tego dowiedzieć i koniec. Sam nie wiem do czego było mi to potrzebne, ale chciałem wiedzieć.
- To nie twoja sprawa. Ty też nie odpowiadasz na moje pytania, więc dlaczego niby ja miałbym odpowiadać na twoje? – zapytał wyraźnie zdenerwowany moim pytaniem. Och, więc tak chcesz się bawić, Tomlinson? Nie ze mną, kurwa. Nie w moim domu.
- Twoje pytania były idiotyczne, a moje nie są, więc odpowiedz. – Powiedziałem bardzo wkurwiony. Powstrzymywałem się, żeby mu nie przywalić. Czy on ze mną grał w jakąś idiotyczną grę? To nie było zabawne, a jedyne co on zrobił to było zaśmianie się.
- Dobra, nie chcesz to nie mów i tak prędzej czy później mi powiesz, więc poczekam. – uśmiechnąłem się cwaniacko i poszedłem do kuchni. 

Byłem strasznie głodny. Przez to wszystko zapomniałem zrobić zakupów, a czekanie w komisariacie nie jest zbyt przyjemnym „doznaniem”. Otworzyłem lodówkę i jedyne co w niej zobaczyłem to przeterminowane mleko. KURWA. Muszę iść do sklepu. Bez chwili zawahania poszedłem do mojego pokoju, a Louis tylko mi się przyglądał. Kiedy po chwili z niego wyszedłem on stał tam i świdrował wzrokiem całe mieszkanie. Kolejny raz. Kiedy mnie zauważył szybko się odwrócił.

- Wychodzisz gdzieś? – zapytał wyraźnie zaciekawiony. Ugh… Te wszystkie pytania, wole mieszkać sam, on zostaje tutaj tylko jedną noc, a potem niech radzi sobie sam.
- Tak idę do sklepu.
- Mogę iść z Tobą?
- Pod warunkiem, że odpowiesz mi na moje pytanie, to które zadałem Ci wcześniej. – uśmiechnąłem się cwaniacko i czekałem na Jego reakcję.

 A co? Chciał grać w tą pieprzoną grę? To teraz właśnie sobie w nią pogramy. Jedynym co zrobił chłopak było skinięcie głową i założenie butów. O kurwa, udało mi się. Nie wiedziałem, że pójdzie aż tak łatwo. Szybko powtórzyłem Jego ruch, założyłem swoje buty, upewniłem się, że mam telefon, portfel i klucze i wyszliśmy z mojego mieszkania.

*perspektywa Louisa*
Pojechałem razem z tym chłopakiem do jakiegoś starego bloku. Wyglądał gorzej niż dom z jakiekolwiek horroru. Szliśmy przez obleśną klatkę schodową. Nie było tam windy? Rozumiecie? Z ścian odchodziła farba i czuć było smród na całej klatce. Dalej nie mogę uwierzyć jak można żyć w takich warunkach . Całą drogę do jego mieszkania rozglądałem się wszędzie z niedowierzaniem i niby ja tu mam mieszkać? Chyba sobie śni. Doszliśmy do jego mieszkania i od razu zaczęły się pytanie DLACZEGO? CZEMU? PO CO? A co go to obchodzi czemu chciałem sobie zajarać skręta. Po prostu chciałem spróbować czy to tak wiele?  Jedyne o czym teraz marzyłem to tylko położyć się w łóżku. Grrr ale nie w takim jak on ma! Jestem wychowany w innych warunkach i dla mnie taka mała klitka to coś strasznego. Pokój chłopaka wyglądał normalni . Łóżko na środku z niebieską pościelą, pod ścianą szafa i małe okno, kuchnie miał połączoną razem z salonem, Przynajmniej ma sofę i pewnie to właśnie ja będę na niej spał, ale nie ważne ... Nie chciałem tu już siedzieć i jedynym wyjściem było pójście z Harry’m do sklepu, ale on jak zwykle ma jakieś warunki. Muszę mu teraz wszystko wyjaśnić…

-To jak powiesz mi? - zapytał spokojnie wychodząc z klatki schodowej
-Po prostu chciałem sobie zapalić. Nigdy tego nie robiłem…
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz? - zapytał śmiejąc się
-Taa

Nie chciało mi się z nim już gadać . Szliśmy w ciszy w stronę Tesco gdy nagle zauważyłem JEGO. Wysoki blondyn o niebieskich oczach z aparatem na zębach. Od razu przypomniało mi się zdarzenie o którym tak bardzo chciałem zapomnieć…

-Harry wracajmy! - poprosiłem go
-Ale ...
-Proszę - widział moje przerażenie w oczach
-Co się stało? - zatrzymał mnie
-Po prostu chodźmy - patrzyłem nadal w kierunku blondyna
-O niego Ci chodzi? - skierował palec w kierunku w którym się patrzyłem
-Proszę chodźmy!
-O Nialla Ci chodzi? - wypowiedział jego imię i zaczął się śmiać - Haha dobre dobre
-Znasz go?
-Jak widać! - odpowiedział i zaczął wołać chłopaka do nas
Blondyn zaczął rozglądać się wokół siebie . Dopiero po chwili  nas dostrzegł. Nie minęło 5 minut a on już był koło nas i witał się z Harry’m.

-Siemanko Niall! Kope lat, dawno się nie widzieliśmy - zaczął Harry
-Yep! Po staremu, jestem taki sam jak kiedyś.
-Aaa tak w ogóle to jest Louis – Harry i Niall skierowali swoje oczy na mnie
-My się znamy panie Tomlinson? Czyż nie? – Niall uśmiechnął się sztucznie i zaczął się śmiać
- … , śpieszymy się - odpowiedziałem i chciałem jak najszybciej stąd iść
-Aa rzeczywiście , wpadnij do mnie kiedyś . Dalej mieszkam tam gdzie kiedyś – powiedział Harry, nie mógł zrobić za dużo, bo już ciągnąłem go za ramię idąc w przeciwnym kierunku
-Na pewno wpadnę, niech będzie też twój przyjaciel - przygryzł wargę i posłał mi całusa

WTF ?! Czy mi się tylko wydawał czy on właśnie? Dobra nie ważne. Odeszliśmy od niego jak najszybciej i poszliśmy do sklepu po zakupy. Harry bardzo uważnie mi się przyglądał. Widać było, że zastanawia się nad tym dlaczego zareagowałem tak widząc Nialla, no i skąd go znam. Wiedziałem, że to pytanie go nurtuje. Widziałem to w Jego cudnych oczach. Zaraz, zaraz, co kurwa?! Znam go, ale po raz kolejny zaznaczam, że to nie jest sprawa Harry’ego. Po raz kolejny zaznaczam, że i tak to pewnie ze mnie wyciągnie, ale będzie się musiał wysilić, żebym cokolwiek mu powiedział. Po pierwsze mam nadzieję nie musieć spać na Jego sofie, tylko w jakimś przyjemniejszym, a przede wszystkim wygodniejszym miejscu. Harry szturchnął mnie lekko wyrywając mnie z mojej zadumy.

- Hej, Louis nie chcesz czegoś? - miałem ogromną ochotę na to, żeby wrócić do domu, ale jak wiadomo prędko mnie tam nie zobaczą.
- Nahh, dzięki ale nie jestem głodny. – powiedziałem, odwróciłem się na pięcie i chciałem pójść dalej, ale Harry pociągnął mnie za łokieć z wyraźnie wkurzonym wyrazem twarzy.
- I tak musisz coś zjeść, więc nie marudź albo sam Ci coś wybiorę i to będzie tak paskudne, że będziesz po tym rzygał przez miesiąc więc lepiej bądź dla mnie miły, Tomlinosn. – wycedził przez zaciśnięte zęby i patrzył głęboko w moje oczy. Kurde, no uwielbiałem go tak wkurzać, mimo, że znaliśmy się krótko, to uwielbiałem widzieć go takiego rozdrażnionego. 
- Ale ja serio nie jestem głodny. – wyrwałem się z Jego „uścisku” i poszedłem w inną stronę. Dał mi spokój. Jestem pewien, że się na mnie odegra biorąc po uwagę fakt, że będę spać u niego w domu, ale walić to. Nie będę się zastanawiał nad jedzeniem. Nie chce mi się teraz nawet zastanawiać nad Niallem, to nie jest mi potrzebne w tym momencie. Chciałbym się wykąpać, ale sam fakt że będę musiał zrobić to w tej jego melinie przyprawia mnie o zawał. Jak można mieszkać w tak okropnym miejscu? Nie rozumiem go… Kiedy dotarłem do kasy zacząłem się rozglądać poszukując Harry’ego. Zauważyłem go w najdalszej możliwej kasie, tylko i wyłącznie dlatego, że był taki wysoki, a wysokości dodawały mu jeszcze Jego włosy. Całe szczęście, że jest taki duży. Szybko do niego dołączyłem i razem wyszliśmy ze sklepu. Harry kolejny raz nie umiał utrzymać języka za zębami i kolejny raz wyparował z nieodpowiednim pytaniem.
- Skąd znasz Nialla? – zapytał, a ja gwałtownie odwróciłem głowę w Jego stronę. 



 ~~~~~~~~~~ 
 Jesteście zajebiści kochamy Was, jesteście cudowni,bo coraz Was tu więcej i jak widzimy czytacie i bardzo się z tego cieszymy :)
 Natalia i Olivia

Aaaa, no i następny rozdział w sobotę, o ile pracuś Natala znowu się nie spóźni ze swoją częścią.... I tak wiesz, że Cię kocham kochanie, ale mogłabyś ruszać dupe troszeczkę szybciej
Olivia :))

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 2



*perspektywa Harry’ego*

Wyszedłem, bo nie chciało mi się tłumaczyć temu nowicjuszowi. Nie miałem się przecież z nim zaprzyjaźniać. Jestem tylko Jego dilerem a nie zaraz pieprzonym przyjacielem. Wkurwiony, jak cholera wyszedłem z „gabinetu” i poszedłem szukać Kate. Gdzie do kurwy nędzy podziała się ta suka?! Wychodząc zacząłem rozglądać się po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu mojej dziewczyny. Jak by nie było, ona jest moją dziewczyną i nie zamierzam się tego wstydzić, mimo że nie pracuje w zbyt ciekawym miejscu. Mimo, że ja odszedłem z pracy w klubie Go Go, ona wciąż tam pracuje. Wciąż robi pokazy dla facetów tam, ale ja mam to w dupie. Ważne, że kiedy jesteśmy razem ona zaspakaja tylko mnie i tylko moje potrzeby. To mi wystarczy, żeby zapomnieć o tym, co robi. Zajęło mi jakiś czas, żeby znaleźć jej dupe bujającą się na parkiecie z jakimś gościem. Wkurwiłem się, nie będę tego ukrywać. Miała na mnie po prostu zaczekać przy barze, czy to jest kurwa aż takie trudne do pojęcia?! Podszedłem do niej i nie chcąc od razu wzniecać bójki, mimo że w środku się we mnie gotowało, delikatnie odciągnąłem ją od na oko 40-letniego kolesia i pociągnąłem w stronę baru.

- Czy ty kurwa nie umiesz opanować swojej dupy na chwilę i poczekać na mnie, jak trzeba było?! Musisz od razu tańczyć jakieś dziwkarskie tańce z jakimiś gośćmi?! Nie jesteś w pracy 24 godziny na dobę, wiesz? Teraz chyba jesteś ze mną, nie?! – wykrzyczałem w jej twarz, wymachując rękami i w ogóle nie zastanawiając się nad konsekwencjami moich słów. Zasłużyła sobie dziwka.
- Nie denerwuj się, Harry. To był tylko taniec. Przecież długo Cię nie było, a ten koleś zaprosił mnie do tańca. Jesteśmy w klubie, Harry. Ja też chcę się rozerwać, wiesz? Nie chce mi się siedzieć tu i czekać aż w końcu załatwisz swoje interesy i łaskawie się mną zainteresujesz!– wkurwiła się chyba równie mocno co ja, ale muszę przyznać, że to było bardzo podniecające widzieć ją w takim stanie. Kurwa, ogarnij się jesteś w pracy, Harry!
- Dobra, chcesz jeszcze zatańczyć, czy zwijamy się do domu? – złagodniałem, widząc jak bardzo ona także się wkurzyła, no i jak bardzo mnie to podnieciło.
- Z Tobą chcę tańczyć zawsze. – uśmiechnęła się i oplotła ręce wokół mojej szyi czekając aż ją pocałuję.
- Ah, tak. – uśmiechnąłem się figlarnie i pociągnąłem ją na parkiet, nie całując jej. Niech sobie zasłuży. 

Zaczęliśmy tańczyć do bardzo głośnej muzyki. Poniosła nas. Patrzyłem w jej niebieskie oczy, ale nie było w nich zbyt wiele blasku. Była moją dziewczyną, ale szczerze jej nie kochałem. Traktowałem ją raczej jako dziewczynę do pieprzenia, niż jako dziewczynę do długoletniego związku, z resztą widać było po niej, że ona do mnie też nie czuje zbyt wiele. Czasem zachowywaliśmy się jakbyśmy serio się kochali, ale to były tylko pozory, no bo jak można kochać szmatę? Jak można kochać dziewczynę, która sama siebie nie szanuje i oddaje się za pieniądze? W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Tak bardzo zatonąłem w swoich myślach, że zapomniałem że jest ze mną Kate. Próbowała coś do mnie wykrzyczeć, ale nie wyszło jej to, ponieważ muzyka była za głośna. Puknęła mnie w ramię, pokazując że chce iść się napić, więc skinąłem w jej stronę głową i zacząłem ciągnąć ją w stronę baru. Im później się robiło do klubu przychodziło coraz więcej ludzi. Kurwa muszę zacząć przychodzić tu częściej, bo tylu ludzi w 1 klubie, to dużo klientów, a dużo klientów to dużo forsy. Kiedy wreszcie przepchaliśmy się do baru, Kate postanowiła zamówić drinki, więc podałem jej i sobie karty z drinkami, które były kurewsko drogie, ale czego się nie robi, żeby uszczęśliwić swojej kurwa dziewczyny… Powinienem z nią zerwać. Jak na nią patrzę, to zaczyna chcieć mi się rzygać. Muszę się odseparować od przeszłości, a Kate jest jedną z rzeczy, która mi o niej przypomina. Ponownie zapomniałem o towarzystwie dziewczyny, ale tym razem to ona wytrąciła mnie z równowagi. Na chwilę straciłem ją z pola widzenia, na chwilę się zamyśliłem, a jej już nie było. No kurwa znowu się gdzieś zapuściła w jakimś pieprzonym tańcu, czy jak? Przypierdolę jej kiedyś, przysięgam. Wstałem z wysokiego krzesła przy barze i poszedłem jej szukać, znowu. Nie można jej kurwa spuścić z oczu na 5 minut, bo już się puszcza. Jak widać dziwka w pracy, to dziwka nie tylko w pracy. Nie wiem co mnie podkusiło, ale poszedłem w stronę drzwi, które zauważyłem. To nie były drzwi ani trochę podobne do tych, do których wszedłem razem z tym chłopakiem wcześniej. Coś w mojej głowie mówiło mi, że powinienem. Przepchałem się przez tłum ludzi, co zajęło mi jakieś 10 minut. Droga z baru była krótka, ale było tak ciasno, że nie szło nawet spokojnie pooddychać. Kiedy wreszcie dotarłem do drzwi rozejrzałem się, żeby sprawdzić czy nigdzie nie widać tych jej platynowych włosów, które cholernie rzucają się w oczy. Nie było jej. Stanąłem bliżej drzwi i zacząłem nasłuchiwać czy może nie trafię do kolejnego gabinetu, czy coś. Usłyszałem śmiech, męski śmiech. Nie mogłem się powstrzymać i z ogromnym impetem wparowałem do środka i zobaczyłem dziwkę w akcji. Była z tym samym kolesiem co przedtem, tylko teraz w wyraźnie bardziej intymnej sytuacji. Ona mu kurwa robiła loda. Nie wytrzymałem i pięścią przyłożyłem kolesiowi prosto w zęby. Nim zdążył cokolwiek zrobić uderzyłem go po raz kolejny i kolejny. Kiedy już nie był w stanie się ruszać splunąłem na niego.

- Jesteś dziwką, kurwa. Jesteś pieprzoną dziwką i nie mam zamiaru już więcej się z Tobą pieprzyć zrozumiano?! – krzyknąłem i chciałem wyjść z klubu, ale zauważyłem, że zbliża się coś zupełnie niespodziewanego.


*perspektywa Louis’a*

Wyszedł z gabinetu zostawiając mnie tam samego. Siedziałem i zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem. Jestem synem jednego z najbogatszych ludzi na świecie i zamiast cieszyć się z tego , dołuje się. Ojciec zawsze mi powtarzał: "Jeśli czegoś pragniesz, dąż do tego i nie przejmuj się opinią innych, bo oni robią to z zazdrości". Miał racje. W szkole miałem najlepsze oceny, byłem najlepszy w klasie. Ale to nic nie zmieniło byłem nazywany frajerem, wieśniakiem, kujonem. Chodź każdy myślał, że dzięki kasie będę miał znajomych nigdy ich nie miałem. Byłem odludkiem i nigdy do niech nie pasowałem ...

-Wyjdź z tego pokoju!- ktoś się udarł
-Wyjdź mówię coś! - Ktoś powtórzył i dopiero go zauważyłem. Wysoki, gruby, obleśny, stary gościu stał w drzwiach gabinetu z jakąś dziewczyną.

Chodź to był mój gabinet nie miałem ochoty się kłócić i posłusznie wyszedłem. Skierowałem się do baru. Napiłem się jednego drinka, później drugiego. Nabrałem ochoty do tańczenia. Chciałem się rozerwać ale nie udało mi się. Ktoś przerwał muzykę... Była to policja

- Kto jest właścicielem tego klubu? 
-J...jaaa - powiedziałem, podchodząc do nich - Co się stało, że państwo tu są?
-Dostaliśmy wezwanie, że właśnie w tym klubie jest rozprowadzana maryśka i inne narkotyki - powiedział niski, rudy policjant
-To niedorzeczne! Nigdy bym nie pozwolił na coś takiego! - udarłem się
-Hm... Ciekawe ciekawe - odpowiedziała policjantka
- My jesteśmy innego zdania.
- Co ma pani na myśli?
- Podobno to właśnie pan ma coś z tym wspólnego. 
- Serio? To jakaś pomyłka 
- Porozmawiamy sobie o tym na komisariacie.


Musiałem przerwać całą dzisiejszą imprezę. Podszedłem do baru przekazałem kluczyki od klubu barmanowi i kazałem zamknąć klub i oddać później je mojemu ojcu.



*pół godziny później*

- Lepiej się przyznaj - udarł się policjant
-Ale ja nic nie zrobiłem. To są jakieś wasze wymysły.
-Taaak serio? 
-Tak - powiedziałem chowając ręce w kieszeń - Nie będę rozmawiał z wami dopóki nie będzie mojego prawnika.
-Tak sobie pogrywamy, panie Tomlinson? - Uderzył z całej siły pięścią w stół stojący przed nim. 
- To, że jest pan bogaty nie oznacza , że możesz wszystko.
-Hm... W sumie mogę wszystko - uśmiechnąłem się cwaniacko 
- Nie możecie mnie przetrzymywać, powtarzam kolejny raz ja nie mam z tym nic wspólnego!
-Wyciągnij ręce z kieszeni gównarzu ja ze mną rozmawiasz - udarł się 
- Mowie coś! - powtórzył
-Nie!
-Coś Ty powiedział? - wrzasnął i zaczął zbliżać się w moim kierunku
-Spokojnie, spokojnie  bo panu żyłka pęknie. 


Odpowiedziałem rozbawiony po czym wyciągnąłem szybko ręce z kieszeni. Wypadło mi coś  z niej. FUCK! To była maryśka. Zapomniałem, że resztę schowałem sobie na później. Miałem nadzieję, że on nic nie zauważy ale jak to mówią:" Nadzieja matką głupich" i nie udało mi się…

-Coś chyba panu wypadło? - podszedł i podniósł 
- Czyżby to maryśka? Teraz to panu będzie dobry adwokat potrzebny. - nic nie powiedziałem, po prostu milczałem.
-Proszę go wyprowadzić.


No to teraz mam przejebane . Jestem zamknięty na dołku i posiedzę sobie zanim ktoś nie wpłaci kaucji za mnie. Zajebiście. Jedynie czego najbardziej się boje to reakcji rodziny jak się o wszystkim dowiedzą. Żeby tylko teraz nie wyjechali. Oczywiście znając moje szczęście właśnie się pojawili…


-Tomlinson, ruszaj dupe ktoś do Ciebie. - powiedział strażnik a ja podszedłem do niego. 
- Rodzice przyjechali do Ciebie, chodź za mną.

Zrobiłem tak jak mi kazał . Zaprowadził mnie do małego ciasnego pokoju . Ściany były koloru szarego, a na środku pokoju stał stolik a przy nich państwo Tomlinson. Wziąłem głęboki oddech  i podszedłem do nich.


-Co Ty sobie gówniarzu wyobrażasz! Nie tak z matką Cie wychowaliśmy! Maryśka? Serio?! I to jeszcze w moim klubie! - zaczął wydzierać się na cały głos wkurwiony ojciec.
-Proszę o cisze! - Upomniał go strażnik.
-Ale tato! Mogę wszystko wyjaśnić - powiedziałem
-Nie mam zamiaru Cie słuchać! Dla mnie jesteś już nikim. Wynająłem Ci dobrego prawnika i wyjdziesz z tego, ale masz wyprowadzić się z mojego domu. -  odpowiedział
-Mamo powiedz coś - milczała
-Nie jesteś już moim synem. Straciłem do Ciebie zaufanie. 
-Ale, ale... 
-Skończyliśmy już rozmowę - ojciec skierował się do strażnika
-A przepustka? Mam tu siedzieć? 
-Będziesz miał dużo czasu na przemyślenie wszystkiego - odpowiedział i skierował się w stronę drzwi, matka poszła za nim
-Tomlinson, Ty jeszcze nigdzie nie idziesz . Masz kolejnego gościa 
-Kogo ? 
-TWOJEGO CHŁOPAKA - powiedział strażnik
- A tak w ogóle nie wyglądasz na geja…
-Bo nim nie jestem - opowiedziałem cicho tak, że strażnik nie usłyszał.


Usiadłem przy stoliku i czekałem na "MOJEGO CHŁOPAKA"  Byłem bardzo ciekawy kto był tak mądry i się za niego podał?

-Witaj stary - usłyszałem znajomy głos za moimi plecami, obróciłem się. To był on. Harry.
-Cześć , czego tu szukasz? 
-A może milej? - odparł – Powinieneś cieszyć się na mój widok 
-Pfff… - tylko to zdołałem powiedzieć.
-Jestem twoim chłopakiem - podkreślił dwa ostatnie słowa tak, że nawet strażnik je usłyszał
-Pojebało Cie do końca? Nie jestem żadnym gejem! - udarłem się
-A chcesz stąd wyjść? 
-Oczywiście, że chcę stąd wyjść.
-To nim jesteś. Innego pomysłu nie miałem jak mógłbym Cie stąd wydostać - przerwał na chwile i popatrzył na mnie 
- Wpłaciłem kaucje i możesz wychodzić.
-Niee nie - odparłem - To chyba jakieś żarty? 
-A widać jakbym żartował? 
-Noo nie…
-To podnoś swoją śliczną zgrabną dupe i idziemy stąd. Nie mam zamiaru ani chwili dłużej tu siedzieć. - powiedział chłopak
-Ja tym bardziej.
Wstałem razem z chłopakiem i udaliśmy się w stronę wyjścia.
-Panie Tomlinson - powiedział policjant
-Tak, słucham? - odpowiedziałem
-Do następnego razu - uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko.
Czy ja śmie czy właśnie policjant zaczął mnie podrywać?
Nie miałem zamiaru ani chwili dłużej tu być i wyszedłem na pole jak najszybciej. Zacząłem szukać Harry’ego , bo go nigdzie nie było.
-Tuuuu! - udarł się, stał przy samochodzie i czekał aż podejdę.
-Czemu mi pomagasz? - zapytałem
-.... - nic nie odpowiedział
-Czemu mnie wyciągnąłeś? - zadałem mu kolejne pytanie, ale ponownie nie dostałem żadnej odpowiedzi.
-Do cholery! Styles odpowiedz mi! - udarłem się.
-Zatkaj się i wsiadaj do samochodu 


Odparł i wsiadł na miejscu kierowcy. Jechaliśmy w ciszy. W mojej głowie wciąż roiło się od pytań, chodźmy o to dokąd jedziemy, ale nie chciałem jeszcze bardziej denerwować mojego „wybawcy”, więc postanowiłem milczeć...

 ~~~~~~~~~~

Wiadomo, że bardzo chcemy, żeby Wam się podobało i żebyście zostawiali komentarze i polecali bloga znajomym. Więc składamy do was bardzo serdeczną prośbę o rozgłos naszego bloga. Z góry dziękujemy, nawet jeśli tego nie zrobicie. A rozdziały będziemy wstawiać co tydzień w sobotę. Postaramy się być regularne :))

Natalia i Olivia

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 1.



*oczami Harry’ego*

Dzisiaj w nocy jak co dzień wyruszyłem by trochę zarobić. Wiem, co można o tym mówić. Wiem, że to nielegalne, ale bardzo dochodowe i wisi mi to, co mogą mi za to zrobić. Po prostu potrzebuję pieniędzy. Może za jakiś czas będę w stanie znaleźć sobie coś innego, ale teraz nie mam wyboru. Sam do końca nie chcę brać, bo wiadomo jak to się potem kończy. Nie pamiętam jak znalazłem się w domu, bądź innym miejscu w którym się budzę. Dobrze, że Kate będzie ze mną. Ona przynajmniej trochę mnie powstrzyma. Jesteśmy razem, w sumie zbiegiem okoliczności. Oboje samotni, oboje wolni, oboje bardzo napaleni i BUM, stało się. Kiedy dotarliśmy do klubu, Kate jak zwykle udała się do baru, a ja rozejrzałem się po klubie szukając potencjalnych klientów. Sam nie wiem jak to robię, ale od razu ich wyczuwam. Oni mnie także. Dzisiaj jesteśmy w zupełnie nowym miejscu. Jeszcze nigdy nie byłem w tak zatłoczonym i drogim klubie. Wolałbym być gdzie indziej, ale moja dziewczyna bardzo nalegała właśnie na ten. Co jej uderzyło do tego łba?! A właśnie gdzie ona jest? Te jej chude nóżki i długie platynowe włosy od razu rzucają się w oczy, ale teraz gdzieś zniknęła. A chuj ją wie, może znowu robi coś z kimś, nie wiadomo gdzie… Nasz związek jest dosyć luźny, ale jak ktoś się do niej dobiera na moich oczach, kiedy jest ze mną, to nie ręczę za siebie. Szybko musiałem zakończyć moje poszukiwania, bo pojawił się przy mnie znikąd pierwszy klient.

- Masz dla mnie działkę, stary? – prawie wykrzyczał mi w twarz, bo bardzo głośna muzyka utrudniała nam jakikolwiek kontakt.
- Chodź gdzie indziej, nic tutaj nie uzgodnimy! 

Ja także prawie wykrzyczałem, skinąłem głową w stronę drzwi, jak mi się wydawało schowka, czy coś i zacząłem iść w tamtą stronę. Odwracałem się co jakiś czas przepychając się po między ludźmi, aż w końcu razem z wysokim, przystojnym chłopakiem dotarliśmy na miejsce. Chłopak wydawał się bardzo speszony, ale kiedy za mną szedł wydawało mi się, że doskonale wie dokąd idziemy. A chuj, pewnie już tu był. Kiedy otworzyłem drzwi zatkało mnie. Weszliśmy do gabinetu. Chłopak bardzo szybko wszedł za mną, zamknął drzwi, zajął miejsce na krześle po dalszej stronie biurka i skinął do mnie, bym usiadł naprzeciwko. Ja stałem oniemiały i tylko przyglądałem się temu co robi. Czy on kurwa był szefem w tym klubie?! Czy on chciał kupić ode mnie narkotyki? Kurwa. Chwilę mi zajęło przeanalizowanie wszystkiego, ale zrobiłem tak, jak kazał. Usiadłem i chciałem się odezwać, ale mi nie pozwolił.

- Tak, jestem szefem tego klubu, ale to nie ważne. Słyszałem, że masz bardzo dobry towar, w przyzwoitej cenie, więc powiedz mi co i jak?
- Przyszedłeś do mnie po dragi, a nie wiesz co i jak? – ja pierdole, a miałem go za mądrzejszego – Ja mam Ci jeszcze pokazać jak się wciąga czy co kurwa?! – powiedziałem to głośno i wyraźnie, kurwa oby nikt nie podsłuchiwał naszej rozmowy, jak on mnie w coś wpakuje to nie ręczę za siebie. Ostatnie czego mi teraz potrzeba to więzienie. Chciałem wstać i wyjść, ponieważ nie wiem ile jeszcze takich typków byłbym w stanie znieść. Ja nie jestem niańką, jestem tylko sprzedawcą. Wbrew pozorom, ludzie dosyć często proszą mnie o pomoc. Tylko bóg jeden wie czym sobie na to zasłużyłem, ale ten gość wyglądał na bardzo zdesperowanego. Postanowiłem mu pomóc. Sprzedałem mu działkę, najlepszego specyfiku jakiego miałem i pokazałem mu dokładnie co ma robić. Bardzo szybko załapał.

- Tak właściwie, to czemu ćpasz? Nie trudno się domyśleć, że to twój pierwszy raz, ale dlaczego? – zapytałem, a chuj wie dlaczego, chyba chciałem zabić czas czy coś, skoro i tak nie było tu ze mną Kate, jak powinno być…

*perspektywa Louis’a*

Kolejna kłótnia w domu! Mam tego dość. Czemu oni nie potrafią zaakceptować tego, że zamiast prowadzić ten gówniany interes chce zostać piosenkarzem . Zawsze o tym marzyłem, wygrywałem konkursy i każdy wróżył mi wspaniałą karierę ale muszę słuchać rodziców. Chodź mam 21 lat nie potrafię im się przeciwstawić. Jestem zbyt dobry , miły i posłuszny żeby przeciwstawić się mamie i tacie.
Słyszałem od znajomych że właśnie dziś w moim klubie największy diler ma sprzedawać narkotyki. Z początku byłem wkurzony i chciałem dzwonić po gliny, ale przecież to moja okazja żebym zmienił się na bad boy’a ...

Wszedłem do klubu i od razu zacząłem szukać wysokiego mężczyzny z burzą loków i zielonymi oczami... Znalazłem go! Był ubrany w obcisłe dżinsowe spodnie, tak że opinały dokładnie jego kształtny seksowny tyłek i przyrodzenie. Na górze miał luźny podkoszulek z napisem I'M ANGEL. Podszedłem do niego i prosto z mostu powiedziałem o co chodzi . Chłopak skierował się w stronę mojego gabinetu... Od samego początku wyczuł, że to mój pierwszy raz w paleniu


-Dobra to pokażę Ci wszystko. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Dzię-dzięki - zająknąłem się po czym przełknąłem głośno ślinę.
-Spokojnie, to nic trudnego. Bierzesz wysypujesz zawartość torebeczki na stolik - przerwał na chwilę i popatrzył znów na mnie, ohh te jego zielone oczy mnie rozpraszają - Co chcesz skręta czy czystą amfetaminę ?
-Skręta daj!
-Ok. Wyciągasz papierosa i robisz tak - wyciągnął z kieszeni paczkę L&M po czym wyciągnął jego papierosa i rozdrabniał tytoń na mniejszy.

- Musisz wszystko wymieszać dokładnie tak żebyś w jednym miejscu nie miał za dużo maryśki ani tytoniu rozumiesz? – krzyknął, a na jego twarzy nie widać było żadnych emocji, pokiwałem głową na znak, że rozumiem 
- Wyciągasz później bletki i całą zawartość z stolika wkładasz w nią, układasz wszystko równiutko i liżesz jedną stronę papierka i sklejasz, rozumiesz?
-Tak rozumiem!  


Odpowiedziałem po czym odpaliłem skręta którego mi wręczył. Poczułem się cudownie. Do mózgu powoli zaczęło dopływać to, że palę, bo przestałem myśleć o problemach i jedyny jakie teraz mam to to kiedy znowu będę mógł sobie zapalić.

-Pytałem się Ciebie o coś! - udarł się chłopak - Czemu to robisz? To jest złe.
-Każdy czasem potrzebuje chwili odprężenia - zaciągnąłem się dławiąc się dymem. Chłopak nie odpowiedział mi już nic.
- Jeśli to jest niby takie złe, to czemu sprzedajesz? - dodałem po chwili . Stałem się zbyt odważny! Czyżby to przez maryśke?
-Nie twój interes, kurwa! - wstał gwałtownie wywracając krzesło.
- Raczej mój , bo to mój klub. 


Wstałem i gwałtownie się odwróciłem, tak jak on wcześniej, czekając na odpowiedź. Chłopak jednak wyraźnie się speszył i wyszedł z mojego gabinetu, zostawiając mnie samego.


 ~~~~~~~~~~

Z tym rozdziałem bardzo chciałabym przeprosić i zadedykować go mojemu misiowi, który zapewne już wie, że to do niej. Jesteśmy strasznie podekscytowane i mamy ogromną nadzieję, że się spodoba i że będziecie komentować. No to miłego czytania.
Olivia & Natalia

sobota, 15 czerwca 2013

Prolog


Najgorsze co może się wydarzyć w życiu każdego człowieka to odtrącenie przez osoby które kocha najbardziej. Miłość między dzieckiem a matką. Takiej miłości zabrakło Harry’emu. Wyrzucony z domu, brak zainteresowania i wsparcia z strony rodziny...

Chłopak o brązowych włosach burza loków i dołeczki w policzkach sprawiały że nikt nie spodziewał się jaki sekret skrywa . Jego życie przypomina piekło. Jeszcze za czasów szkoły poznał ludzi, ludzi którzy sprzedali mu pierwszą działkę. Tak bardzo mu się spodobało, że sam został dilerem i nim się obejrzał był już w nałogu. Szło mu nawet całkiem nieźle, nigdy nie narzekał na brak kasy. 

Pewnego dnia, wracając jak zwykle niby ze szkoły niespodziewanie zastał w domu zapłakaną mamę. Pierwszym uczuciem, które go dotknęło, było że to jego wina, że to przez niego. Nie mylił się... Jak się później okazało jego matka dostała list w którym były zdjęcia jak chłopak sprzedaje komuś narkotyki i sam je bierze... Wiedział, że to koniec. Jedyne co mógł w tym momencie zrobić to wyprowadzić się z domu i nie pozwolić Anne cierpieć. Spakował się i wyjechał. W tym dniu ostatecznie obiecał sobie, że już nigdy więcej nie weźmie. Nie było to jednak łatwe, ponieważ bardzo szybko zdał sobie sprawę z tego, że zacznie doskwierać mu problem, z którym nigdy wcześniej nie miał do czynienia. Brak pieniędzy. Dorosłe życie wcale nie jest bajką.

 Dorosłe życie, zawłaszcza samotne, może okazać się piekłem. Harry musiał sobie z tym poradzić, a że chłopak nie miał żadnego doświadczenia, wiec trafił do najmniej odpowiedniego miejsca. Wszelkiego rodzaju imprezy i przede wszystkim KLUBY. Harry bardzo spodobał się pewnemu sponsorowi, który okazał się być nieprzyzwoitym draniem, który wykorzystywał chłopaka do swoich celów. Harry dla pieniędzy robił wszystko. Skończył pracując w klubie Go Go. Męskim klubie. Sam jednak poznał pracującą tam dziewczynę, z którą wylądował w łóżku i niedługo później zostali parą. Parą robiącą to samo, dla tych samych ludzi. Pewnego dnia jednak, chłopak nie wytrzymał, odmówił pokazu i został zwolniony. Brak zarobków jednak dał mu się we znaki. Postanowił więc wrócić do starej pracy. Mimo, że obiecał sam sobie, że nie weźmie tego już nigdy więcej, nie był w stanie zarobić w żaden inny sposób. Nie wykształcił się, nie miał nic, porucz tych właśnie znajomości. W końcu nie miał nic do stracenia. Ponownie został dilerem i to szybciej niż się spodziewał. Towar zdobył bardzo szybko i bardzo dużo. Udało mu się zarobić bardzo szybko. Sam nie zdawał sobie jednak sprawy z tego co się dzieje. 

Chodził po klubach, w jednym z nich poznał szefa, syna właścicieli Louis’a Tomlinson’a. Bardzo grzeczny, wyrafinowany, mądry i perfekcyjny chłopak postanowi spróbować nowego życia. Życia nie dla każdego. Życia niebezpiecznego.​ Życia na krawędzi ryzyka. Życia, którego nigdy wcześniej nie doświadczył.


~~~~~~~~~~
Witajcie ! Bardzo będziemy wdzięczne jeśli zostawicie po sobie jakiś ślad . Zostawiajcie też swoje nazwy do Twittera lub numer gadu jeśli chcecie się dowiedzieć jaki będzie ciąg dalszy historii ... 
Olivia & Natala