sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 6.



*perspektywa Harry’ego*

Wiedziałem, że po imprezie będę musiał jeszcze iść razem z Zaynem do Jego domu. To było oczywiste. Każdego dnia jest tam jakaś impreza. Ten koleś jest chodzącą maszyną do pieniędzy. Nigdy w życiu nie widziałem, aby Jego dom był pusty. Zawsze roiło się tam od ludzi. Zayn był podobny do mnie. Do nikogo się zbytnio nie przywiązywał, a zależało mu tylko na tym, żeby zdobyć kasę i mieć za co się najebać. Tak było kiedyś. Wchodząc powrotem do tego klubu nawiedziły mnie kolejny raz myśli o Louisie. Ten koleś utknął mi w głowie na dobre. Widzieliśmy się ledwo 2 dni, spał u mnie, nie znam go prawie wcale, a mimo to jak idiota nadal o nim myślę. Pora się zabawić, Harry. Podszedłem do baru, wcześniej upewniając się, że nie ma nigdzie w pobliżu Zayna i zamówiłem cholernie drogą wódkę. Usiadłem na krzesło barowe i wypiłem kilka kieliszków. Kiedy piłem kolejnego poczułem jak ktoś klepie mnie w ramie.

- Chyba pora przestać, nie uważasz? – zapytał dosyć głośno, a ja odwróciłem się, już chciałem powiedzieć, żeby nie wtykał nosa w nieswoje sprawy, ale zobaczyłem Zayna.
- Um… Tak, już mi wystarczy. Co dla mnie masz? 

Zapytałem równie głośno, próbując przekrzyczeć muzykę w tym klubie, która była cholernie głośna. Zayn skinął głową pokazując mi, że chce wyjść. Wstałem i udałem się za nim szybko wypijając ostatni kieliszek. Chciałem być kompletnie rozluźniony i gotowy do wskoczenia na konia sprzedaży. Kiedy wyszliśmy Zayn stanął pod jakimś sklepem naprzeciwko uprzednio upewniając się, że nikt nas nie widzi i zaczął mówić.

- To jest twoja część. Musisz sprzedać ją dzisiaj. Jak skończysz przyjdź do mojego domu i tam pogadamy o twojej pracy, jasne?

Powiedział bardzo szybko dając mi woreczek z prochami i odchodząc w stronę swojego domu. Zdążyłem tylko kiwnąć głową i poszedłem z powrotem na imprezę. Czas płynął dosyć szybko, a ja byłem już lekko ogłupiony alkoholem, który wypiłem wcześniej, ale znalazłem kilku chętnych. Sam miałem swój towar i zarobiłem całkiem sporo. Zostało mi nawet trochę na mnie. Szybko wyszedłem z klubu i zacząłem iść w stronę przeciwną niż powinienem. Udałem się do miejsca gdzie zawsze brałem. To miała być mała dawka i chciałem to zrobić szybko, ale wolałem żeby nikt mnie nie nakrył. Kiedy znalazłem się już przy starej szopie szybko tam wszedłem i położyłem woreczek na stół. Trochę mu się przyglądałem, w końcu chciałem wiedzieć co biorę. W końcu, po jakiejś chwili nabrałem trochę prochów na palec i zacząłem wciągać. To było to uczucie, którego teraz potrzebowałem. Wiedziałem, że muszę jeszcze iść do Zayna, ale miałem to w dupie, ponieważ potrafię myśleć logicznie nawet naćpany i nachlany. Jestem bardzo mądrym dilerem. Wziąłem tylko trochę, usiadłem na chwilę, żeby trochę się ogarnąć i wstałem. Drobne zawroty głowy przeszkodziły mi w swobodnym chodzie i idąc ulicą trochę się gibałem. Szybko jednak zacząłem rozumować. Niedługo potem zauważyłem wielką wille Zayna. Kiedyś ten dom był o wiele, wiele mniejszy. Ja pierdole. On tu ma nawet ochroniarzy. No dobrze mu poszło jak się rozstaliśmy. Przy moim mieszkaniu ten dom już z zewnątrz wygląda jak zamek… A chuj. Pora tam wejść. Szybko przeszedłem przez ochroniarzy. Byłem na liście. Nie wiem jak to zrobiłem, ale nie zapomniałem, żeby przyłożyć jednemu z nich… Po alkoholu robię się nadpobudliwy… Kiedy wszedłem do domu dopiero po chwili zauważyłem Zayna. Wyglądał inaczej niż ten z klubu. Tam miał na sobie dresy i skórzaną kurtkę, a tutaj jeansy, luźny czarny T-shirt i nieogarnięte włosy, które na pewno miały tak wyglądać. WYGLĄDAŁ ZARĄBIŚCIE! JAK MOGŁEM WCZEŚNIEJ TEGO NIE ZAUWAŻYĆ, ŻE JEST TAKI PRZYSTOJNY? Zaraz co?! Co ty pierdolisz, Styles. Te dragi uderzyły do twojego głupiego mózgu czy jak? Podszedłem do niego i chyba wyrwałem go z rozmowy, ale chuj z tym. Teraz ja chciałem z nim gadać i po prostu iść do domu.

- Kogo my tu mamy? Szybko Ci poszło, Harry. Już zapomniałem jaki jesteś dobry. Dużo zarobiłeś? – zapytał wyraźnie rozbawiony wcześniejszą rozmową, ale musiał spoważnieć. Teraz gadał o interesach. Trzeba było kurwa spoważnieć!
- Taaa… Sprzedałem wszystko czy to ważne ile zarobiłem? Nie chce Ci nic dawać, a dla Ciebie pracować, więc co Cię to obchodzi! – warknąłem. Irytuje mnie to jego cholerne rozbawienie.
- Chcesz dla mnie pracować? Wiesz z czym to się wiąże, prawda? – zapytał lekko podnosząc swoją lewą brew.
- Tak, doskonale wiem z czym to się wiąże i jestem na to w pełni przygotowany. Przecież i tak już nie mam co stracić, prawda? – ja również podniosłem moją lewą brew. Wszystko wiązało się z tym, że musiałem rzucać dla niego i jego imprez wszystko, co w danym momencie robiłem. Dzwonił do mnie zawsze z godzinnym uprzedzeniem, co pozwalało mu na to, że mówił tylko gdzie i ja musiałem tam być w przeciągu godziny.
- No, dobrze. Skoro tak, to cieszę się. Zostań tu jeśli chcesz, a ja jak będę dla Ciebie coś miał, to będę Cię informował telefonicznie. – już zmienił ton z rozbawionego, na ten który chciałem osiągnąć. DZIĘKI CI, KURWA BOŻE! Odwróciłem się i poszedłem w stronę baru. Podobno w tym domu wszystko jest za darmo, a ja ponieważ chciałem się upić, planowałem zrobić to właśnie tutaj i właśnie teraz.

*z perspektywy Lou*

-A co ja mam robić? - spytałem niepewnie Kacpra
-Ty będziesz musiał wejść do domu i ukraść najcenniejszą rzecz Zayna - powiedział patrząc na chłopaków
-Czyli jaką? - zapytałem się ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi - Pytam się! 
-Pewną figurkę. - odpowiedział po chwili Zenek
-Po jakąś głupią , niepotrzebną figurkę będziemy włamywać się do najbogatszego gościa w mieście?
-To nie jest byle jaka figurka.
-Więc jak?
- czekałem na ich odpowiedz , usiadłem wygodnie w fotelu
-Może i wygląda jak jakaś figurka z bazaru - pokazał mi Kacper zdjęcie - Ale od środka jest wykonana ze złota. Całość jest warta kilkanaście tysięcy złotych. Na dodatek jest to pamiątka po jego zmarłej dziewczynie. - popatrzył się na trzeciego chłopaka którego imienia nie pamiętałem - Zayn nikomu nie pozwoli mu jej dotykać. Jest schowana w jego pokoju do którego kluczyk ma tylko on.
-Więc jak się tam dostaniemy?
- coraz bardziej nie podobał mi się ten plan i chciałem z niego zrezygnować
-Wyważymy drzwi. Nic trudnego. Po prostu mamy dziś jedyną okazje to zrobić.
-Chłopak będzie dziś w barze. Razem ze swoimi kumplami więc chata jest wolna .
- dodał Kacper
-Kiedy mamy iść?
-Za kilka godzin. Zadzwonimy do Ciebie.


*kilka godzin później*

Ruszyliśmy w kierunku wielkiego białego domu . Mieszkanie Malika znajdowało się w najbogatszej dzielnicy Londynu . W okół domu znajdował się wielki mur z kamienia .

-Musimy pokonać ten wielki mur. - rozkazał Kacper

Nikt nie wie ale mam lęk wysokości . Z wielką trudnością pokonałem murek i przeskoczyłem na drugą stronę . Przede mną stał Kacper a za mną Zenek . Poszliśmy tylko w trójkę , bo nie chcieliśmy robić wielkiego zamieszania w domu i na wszelki wypadek jakby ktoś nas przyłapał lepiej uciekać w mniejszym gronie ...
Przed nami stał ogromny dom w którym pomieściło by się około 100 osób . Schowaliśmy się za niewielki mały budynek znajdujący się na posiadłości pana Malika .

-Teraz pójdziemy od lewej strony ponieważ tam nie ma kamer!

Zgodnie ze słowami Zenka skierowaliśmy się w podany kierunek . Dom Malika różnił się od pozostałych domów . Na jego wielkim ogródku znajdował się basen wielkości kilku moich. A podobno to ja jestem ten pan bogaty... Obeszliśmy go na około, co zajęło nam sporo czasu, ponieważ basen na prawdę był ogromny. Z daleka zauważyłem małe drzwi, które były mało widoczne, ale zauważalne. Chciałem się dobrze rozejrzeć, ale nie każdy by je zauważył. Przypuszczałem, że to jakieś dodatkowe wejście do domu, piwnica albo coś. Moje przypuszczenia się potwierdziły, kiedy podeszliśmy bliżej. Drzwi były zamknięte ma małą kłódkę. Jak to możliwe, że tak bogaty koleś tak źle zabezpieczył to wejście do swojego domu? Zacząłem się nad tym zastanawiać, a Kacper wziął do ręki duży kamień i przywalił z całej siły w kłódkę, która bez najmniejszego problemu odtworzyła się.

-Teraz twoja kolej chłopie - powiedział Zenek do mnie
-My będziemy Cie "osłaniać". Rób to wszystko co ustaliliśmy - dopowiedział Kacper

Pokiwałem im na znak "TAK" i wszedłem do apartamentu Zayna . Piwnica był wielki bałagan. Po jednej stronie znajdowała się komoda . Podszedłem do niej i otworzyłem ją. Znalazłem tam coś czego bym się nie spodziewał , że należy właśnie do niego. Otworzyłem futerał i wyciąłem gitarę. Otarłem ją z kurzu po czym odłożyłem ją przy wejściu. Mi też coś się należy za robotę. Przynajmniej będę miał gitarę na pamiątkę... Ruszyłem w kierunku drzwi od mieszkania. Wszedłem do domu chłopaka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy był wielki salon. Poszedłem do niego i zauważyłem wielką kupę białego proszku w małych woreczkach. Czyżby Malik handlował prochami? Chwyciłem kilka torebeczek do ręki i schowałem je do kieszeni . Nie chciałem już zwiedzać dalej jego "cudownego" domu . Jestem tu po figurkę więc skierowałem się do pokoju w którym ona się znajdowała . Wszedłem po schodach na drugie piętro domu i weszłem do pokoju . Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielki obraz na którym znajdował się on . ZAYN . Ten chłopak jest stuknięty !
Chwyciłem figurkę która znajdowała się na szafie koło książek . Chwyciłem ja do ręki po czym schowałem za pasek od spodni przykrywając ją koszulą . Zamknąłem ostrożnie drzwi żeby nie narobić hałasu i szedłem powoli po schodach gdy usłyszałem czyjeś głosy. Schyliłem się na taką wysokość, żeby zobaczyć kto tam jest. Jedną osobą był wysoki ciemno skóry chłopa, po chwili zorientowałem się, że to jest koleś z obrazu. O FUCK!!!


~~~~~~~~~~
No i jest 6 rozdział!  Wiecie, że to już ponad 900 wejść? :O Bardzo, bardzo dziękujemy i zapraszamy ponownie! To do następnej soboty i prosimy o mnóstwo komentarzy!!
Natalia i Olivia

Ej, czy tylko ja mam takiego pietra o to co się teraz wydarzy?!
Olivia :)

1 komentarz:

  1. Dobra, trochę mi się chce spać, ale z racji że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, skomentuję ten. Tak na początek:
    Zasada prowadzenia bloga numer jeden: Nigdy ale to NIGDY nie piszcie, że liczycie na komentarze. Można o nie prosić, ale nie liczyć na nie.

    Tak z innej strony to Louis złodziejaszek pojechał po bandzie. Nie dość że figurka to jeszcze gitara i prochy. No, no. Rozhulał nam się chłopaczyna.

    I nie wiem ile jeszcze razy mam to powtarzać, ale PISZCIE WY DŁUŻSZE TE ROZDZIAŁY NO.

    OdpowiedzUsuń