sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 7.

*perspektywa Harry’ego*
Kiedy wszedłem do domu Zayna przytłoczyło mnie jego bogactwo. Tak długo minęło odkąd ostatnio go widziałem, a jak widać bardzo dużo się zmieniło. Znalazłem go, stojącego w salonie przy woreczkach z prochami. Był wyraźnie zdenerwowany.

- Zayn? – zapytałem zdezorientowany. Albo te dragi i alkohol, to jednak dla mnie za dużo, albo coś było nie tak… Chłopak odwrócił głowę i spojrzał na mnie poważnym spojrzeniem.
- Yeah?!
- Chciałem tylko powiedzieć, że potrzebuje forsy i, że idę do domu. Widzę, że impreza się skończyła, a ja chyba usnąłem na blacie… - Zayn tylko prychnął śmiechem i pokiwał głową.
- Coś tu nie gra, Harry. Brałeś coś stąd? – spojrzał na mnie, ponownie.
- Nie. Przecież Ci mówię, że usnąłem… Co się dzieje? – zapytałem, chociaż tak szczerze to mnie to nie obchodziło…
- Zginął stąd przynajmniej jeden woreczek.
- Zayn, powiedz mi kto normalny zostawia coś takiego na widoku? Każdy, dosłownie każdy mógł sobie coś stąd wziąć, więc nie rozumiem dlaczego akurat mnie o to posądzasz! – wkurwiłem się. No jak on mógł mnie posądzać o coś takiego? Ja nawet nie rozumiem co on miał z tego, że dla niego pracowałem. Nie dawałem mu przecież żadnej kasy, a dostawałem prochy za darmo…
- Bo to jest jedyny pokój, w którym nie ma kamer, a nic, nigdy mi stąd nie zginęło. A nawet jeśli, to ochroniarze przeszukują ludzi przed wyjściem, więc nic by się nie uchowało od tak, Harry. Jesteś pewien, że nic nie widziałeś? – wtedy usłyszałem cichy szelest na schodach. Obróciłem głowę w bok, żeby zobaczyć co to było, ale to co zauważyłem kompletnie zbiło mnie z tropu. Louis? Czy ja śnie? Dlaczego mój głupi mózg nie umie wyrzucić z siebie tego idioty? Przecież on kurwa, spierdolił. Nie ma go! Ogarnij się, Styles i przestań o nim myśleć. On już nie wróci i pogódź się z tym, cholerny idioto!
- Harry?! – Zayn krzyknął mi do ucha.
- Nie, Zayn. Nic nie widziałem. Mogę już stąd pójść? – warknąłem i zacząłem iść w stronę drzwi.

Trochę mi to zajęło, żeby przejść tą ogromną chałupę, ale w końcu doszedłem do drzwi, a kiedy tylko wyszedłem z domu zacząłem biec do mojego. Po drodze zauważyłem, że świtało, co oznaczało, że jest już koło 4 rano. Kiedy dobiegłem do domu szybko otworzyłem drzwi i kierunkiem jaki wybrałem była moja sypialnia. Chciałem się tylko położyć i zasnąć.

*kilka godzin później*

Obudziło mnie rażące słońce wpadające przez moje okno. Jaki jestem głupi, trzeba było je zasłonić! Wstałem z zamiarem zjedzenia czegoś. Poszedłem do łazienki, żeby najpierw się umyć, ponieważ jak wróciłem nie fatygowałem się, żeby się przebrać. Poszedłem spać w ciuchach, w których byłem. Byłem zbyt zmęczony, napity i naćpany, żeby zastanawiać się nad czymkolwiek. Kiedy doszedłem do łazienki poczułem, że nie czuję się najlepiej i zdążyłem tylko doczłapać się do toalety, ponieważ cały wczorajszy alkohol miał ochotę zamienić się w wymioty. KURWA! Następne co poczułem to potworny ból głowy i o dziwo prawej ręki. Co się, kurwa wczoraj stało? Biłem się z kimś? Fuck, nie pamiętam… Ostatnie co pamiętam to rozmowa z Zaynem w Jego domu na temat naszej umowy. Wspomnienia w mojej głowie były bardziej rozpierdolone niż mi się wydawało i wszystko zaczęło docierać do mnie dopiero po jakimś czasie. Mimo wszystko jednak zebrałem się w sobie, wykąpałem i poszedłem do kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Zacząłem jeść i spojrzałem na telefon, na którym było 6 nieodebranych połączeń. Wszystkie od Nialla. Czyżby koleś chciał do mnie przyjść? Wreszcie mój stary znajomy postanowił mnie odwiedzić, tyle że to nie jest najlepszy czas. Nie chciałem oddzwaniać, ale nagły dźwięk mojego telefonu mnie przestraszył. KURWA MAĆ, znowu do mnie dzwoni!

- Halo?
- Harry, stary gdzie ty się podziewasz? – w tle słychać było trzeszczenie kół.
- Jak to gdzie, Horan? Pomyśl. Może w domu, co? – warknąłem. Bardzo, bardzo chciałem, żeby się odpierdolił.
- Co ty taki spięty? Mogę wpaść mam do Ciebie sprawę! – nagle całe tło wokół niego ucichło. Gdzie on kurwa był?
- To nie najlepszy pomysł, Niall. Kiedy indziej albo najlepiej nigdy… - już chciałem się rozłączyć, ale usłyszałem Nialla głośno wołającego CZEKAJ! Nigdy tak nie robił, więc to musiało być coś poważnego.
- Czego chcesz?
- Spotkałem dzisiaj twoją mamę. Pytała się o Ciebie. – powiedział i znowu usłyszałem trzeszczenie kół. ZARAZ ZARAZ, CO?! Moja matka pytała się o mnie? Co ją to nagle obchodzi?
- Co, kurwa?
- TWOJA MAMA PYTAŁA SIĘ MNIE O CIEBIE, czego nie rozumiesz? – zapytała jak gdyby nigdy nic. To była kobieta, która wyrzuciła mnie z domu po tym jak dowiedziała się, że handluję narkotykami. Nie wiem jak się dowiedziała, że znam Nialla, nie wiem po co pytała się o mnie…
- Możesz do mnie przyjechać. Będę czekał u mnie w domu, Horan. Na razie. – powiedziałem szybko i rozłączyłem się. Musiałem, po prostu musiałem dowiedzieć się jak i dlaczego ona mnie znalazła i dlaczego poszła akurat do Nialla?

*2 godziny później*


Czekałem na Niego cały czas zastanawiając się czego ta kobieta mogłaby od niego chcieć. Przez głowe przeszła mi praktycznie każda myśl. W końcu usłyszałem pukanie do moich drzwi wejściowych, podszedłem spokojnie, otworzyłem a moim oczom ukazał się Niall. Był ubrany w jeansy i luźny niebieski T-shirt. Wpuściłem go i nie cackałem się z pytaniem o herbatę, tylko od razu przeszedłem do rzeczy.

- Co się stało, Niall.
- Twoja mama się mnie o ciebie pytała, kazała mi powiedzieć Ci, żebyś do niej zadzwonił bo ma do Ciebie ważną sprawę. - mówiąc podszedł do krzesła przy stole i usiadł na nie 
- Stary, wyglądała strasznie... To nie była kobieta kwitnąca i szczęśliwa, jestem pewien, że coś jest nie tak, dlatego tak szybko chciałem się z Tobą spotkać. - przechylił głowę, czekając na moją reakcję. Jego oczy były zimne, a mnie poważnie zamurowało. Nie wiem co powinienem powiedzieć. Wziąłem do ręki wodę z blatu, przy którym stanąłem kiedy Niall wszedł do kuchni i wypiłem duszkiem całą butelkę. Przetarłem ręką twarz i popatrzyłem na niego. Siedział jakby nie wiedział co powiedzieć. Ja wreszcie postarałem się wydusić z siebie podziękowanie.
- Dzięki stary. - mówiąc to podrapałem się niezręcznie po karku. 
- Nie ma sprawy, ja będę się już zbierał. - wstał i zaczął iść w kierunku drzwi, kiedy uderzyło mnie pytanie, które chciałem mu zadać jeszcze przez telefon.
- Niall? Gdzie byłeś jak ze mną rozmawiałeś? - podszedłem do niego przytrzymując drzwi, tak żeby nie mógł opuścić mojego mieszkania. 
- Byłem na zewnątrz, Harry. Na zewnątrz. - Pociągnął mnie za rękę, a ja biorąc pod uwagę wczorajsze promile nie byłem w stanie utrzymać drzwi i po prostu pozwoliłem mu wyjść.

Sam zebrałem się w sobie, żeby iść tam. Iść do miejsca, w którym nie było mnie od kilku dobrych lat. Odwiedzić miejsce, z którego zostałem wyrzucony. Ubrałem buty, wziąłem klucze, portfel, telefon i wyszedłem z domu. Nie spodziewałem się, że będę pamiętał tą drogę aż tak dokładnie. Znałem każdy szczegół. Mimo, że moje mieszkanie było na drugiej części miasta, to im bardziej się zbliżałem, tym bardziej wszystko mi się przypominało. Przystanąłem na dróżce do mojego domu. Doskonale pamiętam jak opowiadali nam dawno temu jak mama znalazła to miejsce i po prostu wiedziała, że to miejsce będzie dobre do wychowania się dzieci. Słabo się uśmiechnąłem przemierzając tą dróżkę przypominając sobie wszystkie wspomnienia, które mieliśmy tu razem z Gemmą. Byłem zdziwiony że po tylu latach nic, kompletnie nic się tu nie zmieniło. Dotarłem na miejsce i przystanąłem. Popatrzyłem na ten sam dom i w tym samym momencie wybiegła z niego Gemma. Wyrosła, zmieniła się, wyładniała, ale poznałem ją bez żadnego problemu. Skoczyła mi na ramiona, a ja bez najmniejszego zawahania odwzajemniłem uścisk.Staliśmy tak dłuższą chwilę, a kiedy wreszcie Gemma pozwoliła mi zaczerpnąć powietrza zauważyłem kobietę, która podobno była moją mamą. Wyglądała dokładnie tak jak opisywał ją Niall. Wyglądała na bardzo zmęczoną i prawdopodobnie chorą. Podszedłem do niej a ona od razu objęła mnie delikatnie, ale wiedziałem, że dla niej to i tak był już duży wysiłek. Staliśmy tam w kompletnej ciszy po prostu się do siebie przytulając aż w końcu Gemma się odezwała.

- Harry, nie chciałbyś wejść do środka. - popatrzyła pytającym wzrokiem na mamę, a ta tylko skinęła głową i pociągnęła mnie w stronę drzwi.

 Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa, przy nich byłem po prostu bezbronny.To dziwne, biorąc pod uwagę to jaki jestem... Kiedy wszedłem do domu moje nozdrza uderzył zapach świeżo upieczonej szarlotki. Zawsze pachniało tu jedzeniem. Rozglądałem się po każdym miejscu i wszystko było dokładnie tak samo, jak ostatnio kiedy tutaj byłem. Wszedłem do kuchni i usiadłem na krześle barowym uprzednio sadzając moją mamę. Widziałem, że każdy ruch sprawiał jej trudność i bolało mnie to, że nie powiedział mi wcześniej, że jest coś nie tak. Przecież mógłbym jej pomóc! Gemma pokroiła ciasto, rozłożyła talerzyki i wreszcie zebrałem się na odwagę, żeby coś powiedzieć.

- Dlaczego mnie szukałaś? - zabrzmiałem chyba bardzo zdesperowanie, za bardzo.
- Chciałam, żebyś nas odwiedził, Harry. Bardzo dawno się nie widzieliśmy. - powiedziała, chciała powiedzieć jeszcze coś, ale puknąłem pięścią w blat gwałtownie wstając.
- Nie kłam! Widzę, że coś jest nie tak! - krzyknąłem tak głośno że widziałem, że Gemma się wzdrygnęła.
- Mama jest chora, Harry. Przestań ją denerwować i uspokój się! - krzyknęła. Widać, że nie przestraszyła się mojego ostrego tonu. Była wręcz tak samo ostra jak ja. Widać, że moja krew! Znaczy, że moja rodzina.
- Co jest? - momentalnie się uspokoiłem i opadłem z powrotem na krzesło. 
- Mama ma raka szpiku. Trzeba się nią zajmować i ja sama nie daję sobie rady, a ty w końcu jesteś moim bratem i Jej synem. prawda?
- Nie od kiedy mnie wyrzuciła z domu i powiedziała, że nie jestem już jej synem. Powiedziała, że mnie nie potrzebuje. Nie wiem czy należę jeszcze do tej rodziny. - powiedziałem, zsunąłem się z krzesła i zacząłem zmierzać w kierunku drzwi wyjściowych. 

To wszystko, ona mnie nie przeprosiła, poprosiła o pomoc, ale jej słowa wyryły się w mojej pamięci tak głęboko, że nie byłem w stanie od tak po prostu jej tego wybaczyć.



~~~~~~~~~~~~~~
No dobra, to ja teraz nie zbieram sama wszystkich pochwał czy co tam dla nas macie tylko uznam, że pisałyśmy to razem z Natalą i koniec :) To z góry już dziękujemy za komentarze i za wejścia, za odwiedzanie naszego bloga, za te 1000 wejść, no i za to, że czytacie ;) To do następnej soboty i mówię wam, będzie ciekawie ^^
Olivia i Natalia

1 komentarz:

  1. O mamo Harry myśli, że ma zwidy XD Poszczęściło się młodemu złodziejaszkowi. Swoją drogą to Haz ma rację. Matka go wyrzuca z domu, wyrzeka się go, a jak nagle coś się stanie to leci do kochanego synusia, żeby się nią zajął. Niech spada na drzewo, to już nie jest jej syn. Z drugiej strony to miała powód, żeby się go wyrzec, idiota ćpał i nie wiadomo co jeszcze, zasłużył sobie, a teraz, cytuję, " nie jest w stanie od tak po prostu jej tego wybaczyć". To ona nie powinna być w stanie mu wybaczyć tego co robił. Chociaż w sumie to ona jako matka kiedy się o tym dowiedziała powinna była z nim pogadać, coś, żeby mu pomóc z tego wyjść, a nie wyrzucać go z domu. Ten to dopiero ma poplątaną sytuację rodzinną.

    OdpowiedzUsuń